Wywiad z Oliwią Wiśniewską – CAMK Człuchów / MX Kobiet
- KAMIL

- 31 paź
- 7 minut(y) czytania

🥇 Mistrzyni Pucharu Polski MX Kobiet 2025
Oliwia Wiśniewska to zawodniczka, która nie tylko sięgnęła po tytuł mistrzyni Pucharu Polski MX Kobiet 2025, ale zrobiła to w stylu, który trudno zignorować. Jej sezon był pełen zwrotów, potknięć i wewnętrznych walk — nie tylko na torze, ale też poza nim.
W tym wywiadzie Oliwia mówi szczerze o tym, jak wyglądała jej droga do tytułu, co działo się w Głogowie, dlaczego motocross to dla niej coś więcej niż sport, i co sprawia, że mimo wątpliwości — zawsze wraca na bramkę startową.


Oliwia, sezon 2025 to Twój czas — 449 punktów, regularne podium, tytuł mistrzyni. Jak Ty go widzisz z własnej perspektywy? Co było najtrudniejsze, a co dało największą satysfakcję?
Z perspektywy widza mógł wydawać się nazbyt chaotyczny i pełen zwrotów, taki sam był on dla mnie. Bywało u mnie dużo potknięć w życiu prywatnym jak i sportowym. Największą przeszkodą było dla mnie łączenie tych rzeczy, nie zawsze była na to siła ani chęci, a głowę miałam tam gdzie nie powinnam. Największą satysfakcją dla mnie było widzieć siebie na podium mimo braku przygotowań oraz małej ilości treningów (z czego nie jestem dumna i muszę na pewno włożyć więcej wysiłku w regularność).
W Głogowie Karolina Jasińska, która prowadziła przez cały sezon, zajęła 12. miejsce w pierwszym wyścigu — i to właśnie wtedy przejęłaś prowadzenie. Czy czułaś, że to Twój moment? Jak wyglądała ta walka o tytuł z Twojej perspektywy — presja, kalkulacje, czy po prostu jazda na maksa?
Czułam, że jest to mój moment ale nie ze względu na potknięcie rywalki. Bardzo lubię ten tor i przyjechałam tam z nastawieniem aby wygrać, wiedziałam że jestem w predyspozycjach i w formie, która na to pozwala. Cały sezon jeździłam tak dobrze jak mi na to pozwalała głowa i ciało, a jak wiadomo każdy ma lepsze czy gorsze dni i niekiedy jest konieczne się po prostu przemóc nawet wbrew sobie. Wystarczy, że wiesz po co przyjeżdżasz i do tego dążysz i świadomość tego uspokaja.
Gdańsk to był Twój dzień — wygrana w pierwszym wyścigu, świetne tempo, najlepsze okrążenie. Co czułaś, gdy przekraczałaś metę jako pierwsza? To był ten wyścig, który zapamiętasz na długo?
Co do posiadania swoich dobrych czy złych dni nie mogę go opisać jako dobrego, nie zapamiętam go na długo. Nie uważam, że dałam z siebie wszystkiego co powinnam jednak w tamtym momencie wiem, że pojechałam tak dobrze jak potrafiłam. W pierwszym wyścigu przekroczenie mety jako pierwsza dało mi swego rodzaju satysfakcję aczkolwiek satysfakcję daje mi każdy wyścig jeśli znajdę na torze coś co dobrze wychodzi lub jest dobra walka o pozycję i tego staram się trzymać.

W Człuchowie zaliczyłaś wywrotkę tuż po starcie, ale mimo tego ukończyłaś oba wyścigi na 3. miejscu. Co się wtedy działo w Twojej głowie? Jak się podnosi zawodniczka po takim początku i walczy dalej o podium?
W Człuchowie na pewno pojawiło się dużo stresu związanego z nadrabianiem pozycji, sam fakt wywrotki jest zapominany szybko na jego miejsce wstępuje skupienie na gonieniu jakiegokolwiek zawodnika aby wiedzieć jakie ma się powrotne tempo. Tak naprawdę żadna wywrotka nie ma znaczenia ponieważ wyścigi są tylko dwa i każdy trzeba skończyć, czy się wywrócisz czy nie i tak musisz wstać i dojechać do końca, walczyć do końca i nie zatrzymywać się póki nie przekroczysz mety. Nie powiem, że jest to proste bo działa bardzo na psychikę jednakże w długoterminowym myśleniu i planowaniu ma duże znaczenie.
Twój styl jazdy jest dynamiczny, techniczny, ale też bardzo konsekwentny. Jak go sama opisujesz? Co jest dla Ciebie najważniejsze na torze — płynność, agresja, kontrola?
Mój styl jazdy opisałabym prosto mówiąc jako "mój". Jest technika, do której staram się przywiązywać największą wagę, agresja pomaga paradoksalnie w pozbieraniu emocji i skupieniu się, a kontrola wywodzi się z techniki. Mój pierwszy trener, któremu dużo zawdzięczam wpoił we mnie "technikę na pierwszym miejscu". Jestem tego zdania do teraz, skoro nie masz wypracowanej techniki - nie przyspieszysz, jeśli masz dobrą technikę masz predyspozycje do kontrolowanej, bezpiecznej i szybkiej jazdy zatem do tego przykładam największą uwagę w czasie jazdy i treningów.
Jak wygląda Twoje przygotowanie do sezonu? Treningi, regeneracja, dieta — masz jakiś swój rytm, czy wszystko zależy od dnia i warunków?
W zasadzie to odpoczynek, nie wiemy co się wydarzy, nie wiem czy nie zmienię zdania odnośnie motorsportu. Najczęściej wyjeżdżam w góry i uprawiam sporty zimowe. Osobiście trenuję bardzo często na siłowni i trzymam się diety ale jest to w 100% skoordynowane pode mnie, a nie pod motocykl. Chcę i lubię prowadzić taki tryb życia a nie inny i ma to swoje benefity w sporcie ale raczej stawiam w tych kategoriach na siebie.

Wspominałaś kiedyś, że głowa gra ogromną rolę. Jak pracujesz nad przygotowaniem psychicznym? Masz swoje sposoby na stres, presję, koncentrację?
Nie posiadam żadnych sposobów na stres czy jakąkolwiek presję, jak jadę odłączam się od wszystkiego innego i głowę mam tylko i wyłącznie na torze i motocyklu. Jedna stała rzecz, która towarzyszy mi przed i między wyścigami to słuchanie muzyki, myślę że to również ma duży wpływ na samopoczucie prowadzące mnie na tor.
W końcówce sezonu Wiktoria Kupczyk zdobyła komplet punktów w dwóch rundach. Czy czujesz, że w 2026 może być jedną z głównych rywalek do tytułu? Jak podchodzisz do takiej presji — bardziej Cię to motywuje czy stresuje?
Wiktoria jest naprawdę świetną i utalentowaną zawodniczką, którą szczerze podziwiam, jeśli chodzi o podejście do tytułów - nie wiem czy przykładam do tego jakąś specjalną wagę, zawsze liczyła się dla mnie sama jazda i pojechanie jak najlepiej niż zdobycie tytułu. Rzeczywiście przykładam duże starania do osiągnięcia wysokich końcowych szczebli ale nie czuję presji z jednego prostego względu - na torze może wydarzyć się wszystko.

W Pucharze Polski wystartowały 22 zawodniczki, a aż 5 z nich reprezentowało barwy Człuchowa. Jak to jest być częścią tak mocnej ekipy? To bardziej wsparcie i wspólna siła, czy jednak czuć rywalizację nawet w obrębie klubu?
Jeśli chodzi o klub i warunki tam panujące to oceniłabym to prędzej jako siła niż rywalizacja. To zaszczyt być w tak silnym i wysoko plasującym się zespole.
Karolina Jasińska to Twoja największa rywalka na torze — a do tego reprezentujecie te same barwy. Jak wygląda Wasza relacja? To bardziej sportowa walka, wzajemna motywacja, czy czasem też iskry? Co czujesz, gdy stajecie obok siebie na bramce?
Nigdy nie zwracałam specjalnie uwagi na to gdzie kto jedzie ani jaki ma strój. To, czy stanie obok mnie Karolina czy inna zawodniczka, nie ma znaczenia. To jest wyścig, a nie piknik integracyjny. Ze względu na niebezpieczeństwo i nieprzewidywalność tego sportu każdy zawodnik może wygrać, a pierwszy w treningu — być ostatni w wyścigu.
Tata jest z Tobą na każdych zawodach, zawsze obok — w parku maszyn, przy starcie, po wyścigu. Jak traktujesz Waszą relację? To dalej „tata”, czy już bardziej kumpel, mentor, partner w tym całym motocrossowym szaleństwie?
Oj, mój tata. Na ten temat mogłabym się rozpisywać godzinami. Jest to mój tata — zawsze był i zawsze będzie. Owszem, spełnia rolę również mentora, mechanika, kierowcy, wsparcia finansowego czy psychicznego. Oczywiście bez potknięć się tutaj również nie obejdzie, bo nie uważałam nigdy naszej relacji za prostą. Ale dążę do tego, że motocross i tyle dni spędzanych razem przyniosło nam swego rodzaju sesje terapeutyczne w relacji ojciec–córka i mogę się założyć, że takie karuzele ma okazję przeżyć mało osób. Bez niego nic, co teraz mam, nie miałoby w ogóle szansy na wyobrażenie sobie. Tak naprawdę cała moja kariera od samego początku aż do teraz powstała właśnie dzięki niemu. Więc z tego miejsca, mimo że go nawet dziś odwiedziłam, chcę mu podziękować i okazać szacunek za bycie przy mnie, nawet przy moim wyhuśtanym charakterze.

Jak wygląda Twój dzień na zawodach — od pobudki po ostatni wyścig? Masz jakieś swoje rytuały, bez których nie ruszasz na start?
Mój dzień na zawodach zaczyna się od 12 budzików nastawionych co 10 minut, na co tata często narzeka. Po pobudce zaczyna się narzekanie i ogólna chęć powrotu do domu. Jak już się zbiorę, zawsze zakładam słuchawki i odnajduję się w swoim świecie. Następna jest krótka rozgrzewka i trening — zazwyczaj to jest najbardziej stresująca część dnia. Po treningu szybka refleksja na temat toru i pierwszy posiłek dnia. Przed wyścigiem powtarzam: muzyka – rozgrzewka. Po pierwszym wyścigu robię to samo, co po treningu, tylko z mniejszą odrobiną chęci. Zawsze staram się przeczyścić głowę jak mogę przed wyścigami i ustawić sobie cele na wyścig/trening — czy jest to wyprzedzenie, czy dojechanie. To pozwala przebrnąć przez cały dzień. Oczywiście jak dodać jeszcze do tego humor i samopoczucie, robi się istny chaos, ale to jest już stała część procesu i bez tego wiem, że nie byłby to motocross.
Jakie masz plany na 2026? Chcesz bronić tytułu, skupić się na konkretnych rundach, czy może spróbować czegoś nowego — MP, AMIC, zagraniczne starty?
Znowu — jak co roku — nie wiem, czy będę uczestniczyć w następnym sezonie, a decyzja jest zależna od wielu czynników. Jeśli jednak miałabym rozważać jazdę w następnym sezonie, raczej wątpię, by zmienił się rozkład rund, w których bym uczestniczyła — zatem Puchar Polski, AMIC Energy Super Puchar, Mistrzostwa Polski (jeśli cokolwiek się zmieni) i Strefa Polski Północnej. Chciałabym oczywiście nie bronić tytułu, tylko sięgnąć wyżej — jak z założenia co roku.

MX Kobiet rośnie z roku na rok. Jak widzisz przyszłość tej klasy? Jest miejsce na większe zainteresowanie, sponsorów, media?
Cudownie jest widzieć coraz większą liczbę kobiet decydujących się na starty w motocrossie. Myślę, że zawsze jest miejsce na rozwój medialny i sponsorski tej klasy — wystarczy, że będzie osoba, która tą uwagę przykuje, jak zresztą w każdej klasie.
Na koniec — gdybyś nie jeździła na motocyklu, to co byś robiła? Jest jakaś pasja, która mogłaby Cię tak samo wciągnąć?
Myślę, że nie ma nic co dałoby mi taką satysfakcję i adrenalinę co motocross i zawsze bym do tego i tak wracała. Ewentualnością jest boks lub ściganie się motocyklami szosowymi, co po jeździe na jednym z torów bardzo mi przypadło do gustu. Ale i tak nie będzie to nigdy motocross. Zbyt dużo lat poświęciłam na tę dyscyplinę, by cokolwiek nowego dorównało temu chociażby w małym stopniu.
Oliwia nie owija w bawełnę. Jej wypowiedzi są surowe, ale prawdziwe — tak jak jazda, którą pokazuje na torze. Nie wiadomo, czy zobaczymy ją w kolejnym sezonie, ale jedno jest pewne: jeśli stanie na bramce, będzie gotowa walczyć.
Bo dla niej motocross to nie tylko adrenalina. To wybór, który podejmuje mimo bólu, mimo zmęczenia, mimo wątpliwości. I właśnie dlatego ten tytuł smakuje tak mocno.
Przygotowując pytania do wywiadu z Oliwią Wiśniewską, coraz częściej łapałem się na tym, że równie mocno ciekawi mnie, jak ten sam sezon wyglądał z perspektywy Karoliny Jasińskiej. Ich rywalizacja była jednym z najmocniejszych wątków w MX Kobiet — ale to nie była tylko walka o punkty. To były emocje, decyzje, momenty przełomu.
Dlatego uznałem, że te dwa wywiady muszą powstać razem. Równolegle. Bez jednej historii nie ma drugiej.
I tak się stało — macie je oba. Dwie zawodniczki, dwa spojrzenia, jeden sezon.
















Komentarze