Wywiad z Karoliną Jasińską #299 – CAMK Człuchów / Garden Kwarc Team Yamaha
- KAMIL

- 31 paź
- 5 minut(y) czytania
Karolina Jasińska to zawodniczka, która przez większość sezonu 2025 prowadziła w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski MX Kobiet. Jej styl jazdy — waleczny, techniczny, bezkompromisowy — sprawiał, że trudno było ją dogonić. Ale motocross to nie tylko tempo i punkty. To również presja, kontuzje, decyzje podejmowane w ułamku sekundy.
W tym wywiadzie Karolina opowiada o kulisach sezonu, o tym, co wydarzyło się w Głogowie, jak wyglądała jej walka z Oliwią Wiśniewską, oraz dlaczego mimo bólu i złamanego żebra stanęła na bramce startowej.
To rozmowa o determinacji, rozwoju i czystej pasji do motocrossu.



Karolina, przez większość sezonu prowadziłaś w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski. Jak wspominasz ten czas? Czułaś, że wszystko zmierza w stronę tytułu?
Karolina: Sezon rozpoczęłam wcześniej niż zwykle, startując w Mistrzostwach Europy. To pozwoliło mi dobrze wejść w rytm i przygotować się do rozgrywek w Polsce, które startują nieco później. Początek był naprawdę udany — czułam się świetnie na motocyklu i wiedziałam, że zmierzamy w dobrym kierunku. Niestety przerwa wakacyjna trochę wybiła mnie z rytmu startowego, a Oliwia zaczęła odrabiać straty.
Głogów był momentem zwrotnym — 12. miejsce w pierwszym wyścigu i utrata prowadzenia. Co się tam wydarzyło? Jak to wyglądało z Twojej perspektywy — technicznie, emocjonalnie, mentalnie?
Ostatnia runda była decydująca. Wiedziałam, że muszę zachować chłodną głowę i dojechać do mety. Niestety, podczas pierwszego wyścigu jedna z dublowanych zawodniczek nie skoczyła skoku i zmieniła tor jazdy tuż przed moim lądowaniem — w efekcie wylądowałam na niej. Próbowałam kontynuować jazdę, bo każdy punkt był na wagę złota w klasyfikacji generalnej, ale motocykl był tak skrzywiony, że nie nadawał się do dalszej jazdy.
Wiedziałam wtedy, że tytuł mistrzowski się oddala… Mimo to w drugim wyścigu stanęłam na bramce startowej — poobijana, jak się później okazało, ze złamanym żebrem i urazami mięśniowymi.
Wolisz jechać jako liderka i bronić pozycji, czy gonić i atakować? Kiedy czujesz się silniejsza — gdy prowadzisz, czy gdy musisz odrabiać?
Chyba bardziej lubię gonić swoje rywalki niż uciekać przed nimi — to mnie najbardziej napędza do ciężkiej pracy.

Mimo trudnego finiszu, zakończyłaś sezon na 2. miejscu z 440 punktami. To nadal ogromny sukces. Co dla Ciebie znaczy ten wynik — niedosyt, motywacja, czy raczej duma z całej drogi?
Każdy sezon jest inny. Z każdego staram się wyciągać wnioski, które motywują mnie i dają energię do dalszej pracy.
Twój styl jazdy jest bardzo techniczny, ale też waleczny — potrafisz wyciągnąć wynik nawet z trudnych sytuacji. Jak sama go opisujesz? Co jest dla Ciebie najważniejsze na torze?
Karolina: Zgadza się, mam dość waleczny styl jazdy — zawsze jadę do samego końca i nigdy się nie poddaję. Czasem jednak denerwuje mnie to, że początki wyścigów mam słabsze, a tempo łapię dopiero pod koniec, gdy często brakuje już czasu, by odrobić straty. Na pewno będę nad tym pracować, żeby to poprawić i być skuteczniejsza od samego startu.
Jest coś, co chciałabyś zmienić w swoim stylu jazdy? Coś, co Cię wkurza, że jeszcze nie wychodzi tak, jak chcesz?
Wciąż pracuję nad tym, by lepiej rozpoczynać wyścigi. To był mój słabszy punkt w tym sezonie — zbyt późno „budziłam się” na torze i często musiałam odrabiać straty na końcu.
Jak wygląda Twoje przygotowanie do sezonu? Treningi, regeneracja, praca nad głową — masz swoje rytuały, czy wszystko zależy od dnia?
Mam sprawdzone plany treningowe na zimę, które stosuję już od kilku lat. W tym roku chciałabym do nich dołączyć kilka nowych elementów, by wejść w kolejny sezon jeszcze silniejsza.

Masz jakiś moment w dniu zawodów, który jest dla Ciebie kluczowy? Taki, w którym wiesz: „Dobra, teraz wchodzę w tryb wyścigu”?
W „tryb wyścigu” wchodzę praktycznie od samego rana w dniu zawodów. Od momentu, gdy się budzę, staram się być w pełni skoncentrowana na zadaniu. Każdy etap dnia – od przygotowania motocykla po ustawienie się na maszynie startowej – traktuję z maksymalnym skupieniem. To pozwala mi zachować odpowiedni rytm i pewność siebie, gdy przychodzi czas na rywalizację.
Która runda była dla Ciebie najbardziej satysfakcjonująca? Co zagrało idealnie?
Bardzo dobrze wspominam rundę Pucharu Polski na moim klubowym torze w Człuchowie. Czułam się tam świetnie – miałam dobre tempo i sporo frajdy z jazdy. W pierwszym wyścigu, po zaciętej walce, udało mi się wygrać z Oliwią Wiśniewską i Patrycją Berziną. To był naprawdę jeden z moich lepszych występów w tym sezonie – emocje, kibice, atmosfera… wszystko zagrało idealnie.
W Pucharze Polski wystartowały 22 zawodniczki, a aż 5 z nich reprezentowało barwy
Człuchowa. Jak to jest być częścią tak mocnej ekipy? To bardziej wsparcie i wspólna siła, czy jednak czuć rywalizację nawet w obrębie klubu?
W Człuchowie czuję się jak w domu. Zarząd klubu i wszyscy ludzie z nim związani tworzą wspaniałą, rodzinną atmosferę i mocno wspierają swoich zawodników. Cieszę się, że mogę być częścią tej drużyny i wspólnie z nią zdobywać kolejne tytuły. To miejsce, w którym naprawdę chce się rozwijać i dawać z siebie wszystko.

Oliwia Wiśniewska to Twoja największa rywalka w tym sezonie — a do tego klubowa koleżanka. Jak wygląda Wasza relacja? To bardziej sportowa walka, wzajemna motywacja, czy czasem też iskry?
Z Oliwią rywalizujemy już od kilku lat i reprezentujemy ten sam klub. Między nami nie ma żadnych zgrzytów. Panuje sportowy szacunek i zdrowa rywalizacja. Każda z nas chce być lepsza, ale walczymy fair, z pasją i determinacją.
Czy rywalizacja z Oliwią wpływa na Twój styl jazdy? Czujesz, że dzięki niej jeździsz inaczej — szybciej, bardziej agresywnie, bardziej świadomie?
Oliwię traktuję tak jak każdą inną rywalkę. Z pełnym skupieniem i czujnością. Zawsze staram się być przygotowana na każdy scenariusz. Ciężko pracuję, by stawać się coraz lepszą zawodniczką, a starty w Mistrzostwach Europy pokazały mi, że trzeba jeździć pewnie, odważnie i agresywnie, nie bać się podejmować ryzyka.
Po takim sezonie — pełnym walki, emocji i podium — co dalej? Co Cię najbardziej kręci na 2026: rewanż, rozwój, czy może coś zupełnie nowego?
Przede wszystkim zawsze stawiam na rozwój i dobrą zabawę. Motocross to dla mnie pasja, ale też sposób na spełnianie marzeń. Każdy trening i każdy wyścig traktuję jako krok naprzód – niezależnie od wyniku.

W końcówce sezonu Wiktoria Kupczyk zdobyła komplet punktów w dwóch rundach. Czy czujesz, że w 2026 może być kolejną mocną rywalką? Jak podchodzisz do takiej konkurencji?
Wiktoria Kupczyk to naprawdę mocna rywalka. Widać, że wiele dają jej częste starty za granicą, które przekładają się na doświadczenie i pewność na torze. Ja jednak traktuję ją tak jak wszystkie inne zawodniczki – każdy może zrobić ogromny postęp w ciągu sezonu, dlatego skupiam się przede wszystkim na sobie i własnym rozwoju, by stawać się coraz lepszą zawodniczką.
MX Kobiet rośnie z roku na rok. Jak widzisz przyszłość tej klasy? Jest miejsce na większe zainteresowanie, sponsorów, media?
Cieszy mnie, że coraz więcej dziewczyn interesuje się motocrossem i decyduje się startować w zawodach. Widać, że idzie to w bardzo dobrym kierunku w porównaniu z wcześniejszymi latami. Im więcej zawodniczek na maszynie startowej, tym większe zainteresowanie naszymi wyścigami – ze strony kibiców, mediów i sponsorów. To naprawdę buduje naszą dyscyplinę.

Gdybyś miała jeden dzień totalnie poza motocrossem — bez treningu, bez toru, bez hałasu — jak by wyglądał? Co daje Ci reset?
Gdybym nie jeździła w motocrossie, na pewno i tak zajmowałabym się jakimś sportem. Poza motocyklami uwielbiam spędzać czas aktywnie. Często gram w golfa albo wsiadam na rower szosowy. To nie tylko świetny sposób na utrzymanie kondycji, ale też doskonały relaks i odskocznia od codziennego rytmu. Sport w każdej formie daje mi równowagę i energię do działania.
Karolina nie zdobyła tytułu, ale pokazała coś więcej niż liczby w tabeli - charakter, odporność i klasę. Jej historia to dowód na to, że MX Kobiet to nie tylko sport, ale przestrzeń, w której zawodniczki budują własne tożsamości, przekraczają granice i inspirują kolejne pokolenia.
W sezonie 2026 będzie mocniej, szybciej i jeszcze bardziej świadomie - bo Karolina Jasińska nie tylko jeździ, ona walczy. I robi to z sercem.









Komentarze